torsdag 10 februari 2011

śnieżyca

No... troszku tu nie pisałem...
I to nie z powodu, że się dużo działo. Przeciwnie. Nic tu się nie dzieje.

We wtorek miałem swoje pierwsze zajęcia. Kurs o modelach socjalnych, wartościach i takich tam głupotach. Pani Profesor wygadywała niestworzone jakieś farmazony, nazywając Niemcy, Francję i Holandię "konserwatywnym reżimem". Tłumaczenie dosłowne.
Pół zajęć przeznaczone było na dyskusję w dwóch grupach. Mieliśmy porównać Szwecję do swoich krajów. Przeważały narodowości: niemiecka i amerykańska. Była chyba jedna dziewczyna z UK. no i ja z biednej Polski. W sumie wszyscy zgodziliśmy się co do tego, iż Szwecja jest zrealizowanym marzeniem Marksa i Engelsa. I trudno uwierzyć w tę utopię, ale to naprawdę tak działa.
Wybaczcie, że znowu się rozwodzę nad tą Śwecją i jej doskonałością, ale znajduję to co najmniej zadziwiającym.
Niemniej
Wszystkim oczy wyszły z orbit, gdy opowiedziałem o polskiej służbie zdrowia i o fakcie, iż możesz dwa razy odwiedzić tego samego lekarza: publicznie i prywatnie, z różną diagnozą zależnie od wydanego nań kapitału.

I w momencie, gdy już się zaczęło robić ciekawie i nader przyjemnie, gdy już wyparował ocean dzielący Stary i Nowy kontynent, gdy się stało keine Grenzen - Pani Prowadząca podsumowała dyskusję i powiedziała "no to do zobaczenia za tydzień"
Tak, moi drodzy. Mam jeden bzdurny wykład raz na tydzień. Ot, nieskomplikowany plan zajęć.

chętnie pokazałbym Wam zdjęcia z zajęć, gdybym je zrobił. Mam tylko fotki z mojej drogi powrotnej, gdy postanowiłem się zgubić i pozwiedzać nieco obrzeża miasta. Pedały niebieskiego pomykacza oraz ślepy los zabrały mnie na osiedle filharmoniczne. Oto skrzyżowanie ulic Orkiestrowej z Dyrygentową:





Ulica Altówkowa:



I moja ulubiona, Kontrabasowa (w takich okolicznościach pozostaje mi pozdrowić w jednym pakiecie: Piotrka, Zbyszka i Mateuszka :)



Po ostatnim poście nieco skończyły mi się tematy do pisania (bo ile można zachwycać się ikeowatością śwedzkiej mentalności). więc popiszę troszku o jeżyku.


Mały kącik jeżykowy

Gdy wysiadłem z samolotu i czekałem na autobus kursujący do Sztokholmu, siadłem obładowany plecakami i torbami (pamiętacie Ruskich i ich siaty na targach? To aż tak nie wyglądałem) na hali poczekalniowej. Obok mnie klapała w klawiaturę i dziamdziała przez Skajpa blond-stereotyp-Szwedka. I gdy tak wskazówka zegara ślamazarnie człapała się do godziny dziewiątej, pomyślałem, że sobie posłucham tego języka.

Jeśli ktoś z Was lubi Ani Mru-Mru to może sobie obejrzeć ten skecz
Reszta proszę za mną

Język szwedzki pisany wygląda przerażająco, germańsko i najeżdżczo. Same słowa też nie są jakieś specjalnie miłe dla ucha. Ale sposób wypowiadania całych zdań, akcent... Jest strasznie przyjemny w odbiorze. Ma charakterystyczny flow, że się tak wyrażę. Ów flow wywołuje uśmiech sympatii.
Prosty przykład:
Czy to w sklepie, czy w banku, w urzędzie czy na targu - wszędzie każdy wita się słodkim i uroczym "Hej". Ale nie jest to, brońciepanieboże, amerykandżańskie "Hey!" albo tym mocniejsze polskie "E!". W szwedzkim "Hej" akcent pada na... mniej więcej na literę J. Nie potrafię tego powtórzyć. Jeśli ktoś z Was się tego nauczy to ma obowiązek tak się ze mną witać. !

Swoją drogą, wiecie jak się wymawia "Uppsala"? :)

Najpierw wybrzmiewa dziwna samogłoska, takie typowo skandynawskie i/y/u i trwa przez króciutki moment, by tuż po niej zatrąbiło długie uuuuuu a potem wskakują wesołe p (na które mniej więcej przypada akcent) a dalej już jest "normalnie". Spróbujcie sami, przed lustrem. Tylko go nie poślińcie.

I na zakończenie małe ciekawostki. Wiecie, co znaczy po szwedzku "torg"? Teraz znaczy tyle, co plac. Albo rynek. Ale tak jak w polszczyźnie - rynek wziął się od miejsca targowego. Zatem torg = targ :)

Wchodzicie do Ikei w Śwecji i chcecie kupić meble. Co mówicie? "poproszę möbler" :D

10 punktów oraz darmowe komentarze na fejsbuku dla tego, kto odgadnie znaczenie słowa "smak" :)

I to na dziś tyle, bo nic tu się tak naprawdę nie dzieje. Za oknem pada śnieg a alkohol drogi. Jak mi się zachce coś napisać to pewnie znów będą to pierdoły w rodzaju "10 najlepszych szwedzkich zupek chińskich" albo "po czym poznać, że już nie jesteśmy w Polsce" :|

7 kommentarer:

  1. E! Długo jeszcze takie farmazony będziesz tu pisał? Po to Ci rozmówki dałem? W co Ty grasz, w co Ty walisz?

    SvaraRadera
  2. no to o czym chciałbyś Wujku czytać? :)

    SvaraRadera
  3. No coś o Szwecji. W ogóle to dostałem mejla, że ten Twój rower to nie jest dobry, kuźwa pokazałem ludziom w internecie zdjęcie, z podpisem że dobry rower to jest to, a ktoś mi przysłał, że to nie jest dobry rower.

    SvaraRadera
  4. masz u mnie jedynkę z wypowiadania się ze zrozumieniem. siadaj.

    SvaraRadera
  5. oj tam oj tam bo pewnie nie znaja sie na rowerach albo znaja sie za dobrze :) i tu tez pada propozycja imienia dla roweru - Toniejestdobryrower

    SvaraRadera
  6. Rower Cudo!
    Skórzana tapicerka, chromowane błotniki...
    Jednym słowem emanacja vintage pierdziawki.
    Propozycje nazw:
    "Obietnica Poranka"
    "Son Of The Blue Sky"
    "Jasna Strona Iblisa"
    i bardziej przyziemne
    "Pogromca Żwiru"
    "Przeżuwacz Piasku" :P

    Przy okazji zdjęć szwedzkiej mody możesz wrzucić jakieś ostre ;)
    Ciepłe buziaki, trzymaj się!

    SvaraRadera
  7. dual! ciśnie mi się wiele słów na usta, ale zamiast tego wystukam na klawiaturze zdobycznego laptopa siostry tylko nieudolne KOHAM CIEM :D

    pooglądałam, poczytałam, pośmiałam się, porozsyłałam linki zainteresowanym znajomym, którzy teraz też śledzą Twoje losy z zapartym tchem i czekam na więcej :) jesteś jak blondynka w Amazonii (w sensie, Pawliowska, jakby ktoś sedna yntelygenckiego żartu nie załapał) tylko że nie jesteś blondynką i jesteś w Szwecji. ale poza tym tak samo.

    pędź niczym wiatr tym swoim dualmobilem i wróć kiedyś bo tu wódka stygnie :) tattwa

    SvaraRadera