lördag 5 februari 2011

o matko... ten blog jest na poważnie :|

tak zareagował mój serdeczny przyjaciel, Drań (zwany Marcinem. z tego miejsca pragnę go pozdrowić!)

nie będę tu nikogo zamęczał jakimiś rozterkami wewnętrznymi, nie będę łez przelewał na klawiaturę. jak by to powiedział Don Corleone: mam ludzi od tego.

ten blog ma służyć jako odpowiedź na Najczęściej Zadawane Pytanie - czyli "co u ciebie?"



Po tych krótkich słowach wstępu pragnę podjąć wątek niedokończony, czyli sam wyjazd, przyjazd itepe.


Lecimy!

Wszystko zaczęło się dwa lata wcześniej. Zaplanowałem sobie, że na czwarty rok pojadę sobie gdzieś. A że moja placówka wykładnicza nie miażdżyła ofertą, przeto zastanawiałem się nad Niemcami oraz Śwecją. Jako że wszyscy mówili "głupi jesteś? do Niemiec?" to w końcu mi te Niemcy przegadali i wybili.
Od momentu złożenia wszystkich dokumentów działo się na tyle dużo, że najpierw przesunąłem sobie wyjazd z semestru zimowego na letni a potem począłem się zastanawiać, czy w ogóle warto jechać. I tak im bliżej stycznia tym bardziej martwiło mnie milczenie ze strony północnej. Udałem się do Pani H., instytutowej koordynatorki od erasmusów, niesławna z powodu swej niepomocy. Pani H. z czarującym uśmiechem i głosem skradzionym Czubównie delikatnie rzecz ujmując spławiła mnie i więcej do niej przychodzić nie chciałem.
Był już grudzień a ja nadal nie znałem nawet daty rozpoczęcia semestru. Pogrzebałem po necie, napisałem maila do pani z biura obsługi wymianowości w Uppsali, przeszedłem się do takiego samego biura w Krakowie i tyle.
Ja wiem, rozumiem, że studia to samodzielność itd. Ale chyba powinni mi coś z tej Śwecji przysłać...?
Jak sie okazało, powinni. Znalazłem pdfa z przewodnikiem dla nowoprzybyłych, z którego dowiedziałem się, że winienem dostać między innymi formularz zgłoszeniowy o mieszkanie i oddać go do 1ego liściopada. nieźle.
Termin wylotu się zbliżał, a ja nadal nic nie miałem. Ani mieszkania, ani zajęć. Na dwa dni wcześniej odwiedziałem Panią H. - nie dała mi żadnych dokumentów, tylko powiedziała, żeby jej coś przefaksować jak dojadę.
W ostatniej chwili wlazłem na kałczserfing i wyszukałem kogoś, kto by mnie przekimał.

Na lotnisku w Łodzi dopadły mnie nerwy na rodzinę i się nawet z nimi nie pożegnałem. Zrobię to zatem teraz.
Mamo, tato, jeśli to czytacie: do widzenia! do zobaczenia w Polsce!

Uf... kamień z serca

Lot trwał tyle, ile normalnemu człowiekowi wizyta w klopie. Na lotnisku Skavsta (które nie wiedzieć czemu nazywane jest Sztokholmem, podczas gdy jest w Nyokopokoking czy jakoś tak) dowiedziałem się, że jedyny bus jaki jeździ to do Sztokholmu, więc se wsiadłem, a co mi tam. Wysiadłem przytłoczony ogromem dworca stolicy Szwedów. Proszę, to jest jedna jego fotka:


Okazało się, że za chwilę odjeżdża pociąg do Uppsali, więc nie tracąc czasu wsiadłem i od razu wysiadłem, bo te pociągi jeżdżą szybko choć nie wyglądają.

Uppsala, moje miejsce kaźni, mój własny dobrowolny sybir i nemezis przywitała mnie mniej więcej takim widokiem:


Miałem jechać na miasteczko studenckie Flogsta. Próbowałem dwa razy wsiąść do autobusu ale nie wiedziałem jak. Chciałem kupić bilet, ale odrzucało mi kartę (bo w Śwecji wszystko się kupuje w automatach, ale o tym później). Udało mi się wsiąść na krzywego (co naprawdę jest tu dość ciężkie) i dojechać.

Nocowałem u Anny, studentki literatury czy czegośtam. Dałbym jej zdjęcie ale wyszło strasznie nieostre więc go nie wrzucę, bo wyjdzie że nie umiem się obsługiwać aparatem. Zamiast tego wrzucę zdjęcie jej chomika stepowego czy co tam latało w klatce. zdjęcie jest tak samo ostre, ale kogo obchodzą chomiki:



Od rana czekała mnie potyczka z biurami, urzędami itd. Pierwszy przystanek: biuro obsługi klientów zagranicznych. Tam spotkałem panią, do której pisałem mejle - powiedziałem że dzień dobry, przyjechałem z Polski i nic nie wiem. pani się skonsultowała z koleżanką, ja już buzowałem od pragnienia powrotu do kraju.
Dowiedziałem się wszystkiego. Jako student religioznawstwa z wydziału filozoficznego przekonwertowano mnie na studenta teologii departamentu teologicznego. moją osobą kontaktową okazał się być Pan Cim (czytaj: Kim), szwedzki klon Pani H. to on miał mi powysyłać formularze, stemple i pocztówki. Zamiast tego siedział przed kompem i oglądał Dynastię.
Przesadzam. Pan Cim jest sympatyczny, ale niezbyt pomocny. On po prostu nie ogarnia świata.
a tutaj wnętrze departamentu teologicznego:


Cim zapisał mnie na pasjonujące zajęcia o wartościach i kulturze Europy. z pokerowym uśmiechem mu podziękowałem i spytałem, czy mogę sobie wziąć zajęcia z innych jednostek, na przykład z filozofii? Mówi, że spoko. Zatem udałem się na poszukiwania instytutu filozofii. Słowa nie opiszą mojej mordęgi gdy błądząc korytarzami pytałem ludzi, gdzie tu jest filozofia. Nawet panie sprzątaczki nie wiedziały, albo robiły mnie w kunia. To jest moje zdjęcie triumfalne:


W końcu znalazłem. Wykładowcy mieli lanczbrejk, przeszkodziłem im niegrzecznie i spytałem, kto się zajmuje kursami. Wskazali mi na roztrzepanego filozofa, który kazał mi iść ze sobą do biura. Drzwi były otwarte i z daleka me oczy napotkały dziwnie znajome literki...

Zaś wchodząc do środka spojrzenie me wyłowiło z tabliczki informacyjnej swojsko brzmiące nazwisko...
Pełen nadziei w sercu, czując przypływ wzruszenia ze spotkania rodaka na obczyźnie, z ufnością wykrzyknąłem:

- Pan jest Polakiem?

Rozchochrany filozof spojrzał na mnie, zamilknął na ułamek sekundy. Jego błądzące spojrzenie skrystalizowało się na ten moment i skupiło się na mnie z całą uwagą. Usta uformowały się do wyjawienia słodkiej tajemnicy swego pochodzenia...

- What?

I cała nadzieja we mnie upadła. Zacząłem przepraszać, bo wziąłem go za Polaka, no bo ten plakat i to nazwisko...

- Ależ ja jestem Polakiem, możemy rozmawiać po polsku.

I ten miły pan poprawił mi humor na cały dzień, ba! na cały wyjazd niemalże! dzięki niemu na chwilę przeszła mi ochota wśiąścia w samolot i wylecenia do domu.
Oto tabliczka, która mnie tak zdziwiła i ucieszyła:


A to jest rzeczony Pan Rysiek (zdjęcie od tyłu niestety, ale przynajmniej widać jego rozwichrzone nordyckim wiatrem, polskie włosy):


Pan Rysiek zapisał mnie na dwa kursy, których nie było w katalogu kursów, jakim posługiwałem się ja i Pan Cim.
Skoro papiery zostały podpisane, pieczątki wbite i podpisy złożone nie pozostało mi nic innego, niż dostać lokum mieszkalne. Okazało się to prostsze niż myślałem, przemiła pani w przemile wyglądającym biurze dała mi kluczyki i podała adres. Poprosiłem, by mi pokazała na mapie i pożałowałem tej prośby, ale cóż...

Zabrałem rzeczy od Anny, podziękowałem, pożegnałem i pognałem w autobus do Lilla Sunnersta, które wedle opisu pani z biura miało być dużym akademikiem. Wysiadłem na przystanku i pomyślałem, że chyba se ktoś ze mnie jaja robi. To był jeden z tych momentów, gdy naprawdę poczułem się skandynawsko:


Tak, to są akademiki. Na korytarzu przywitał mnie african-art:


Przekręciwszy kluczyk, oczom mym ukazał się pusty, niezamieszkany pałac.


Pokój z pełnym wyposażeniem, zdolnym pomieścić na luzaka 3 osoby miałem wziąć w posiadanie sam.
Wszyscy narzekają, że nie ma miejsc dla studentów, których jest około 41 tysięcy (połowa populacji Uppsali) a pokojów w akademikach jest około tysiąca.
Na co odpowiadam wam, drodzy Szwedzi: Powodzenia w akomodacji tych 41 tysięcy do pojedynczych mieszkań. Gdzie ta słynna skandynawska oikonomia? Gdzie prostota w myśli i funkcjonalność w działaniu?

Jakkolwiek by nie było, chcąc czy nie chcąc, zamieszkałem w urzeczywistionym katalogu Ikei:



A jak ktoś chce się ze mnie pośmiać to może se kliknąć w ten link do mapy (mała podpowiedź: trzeba oddalić widok. tak porządnie)

I to tyle na dziś, bo jeszcze zacznę narzekać. Jutro o rowerach i latynosach oraz dlaczego wszystkie szwedki noszą legginsy.

A! i Tomek kazał się pozdrowić! Pozdrowienia dla Tomka! :*

12 kommentarer:

  1. uff udalo się.. znow moj komentarz bedzie I-wszy...
    po pierwsze bardzo fajny ten Pan Polak Filozof..
    a po drugie jestem pozytywnie zaskoczona tą notką, spodziewałam się raczej że to będzie najszybciej prowadzony blog świata.. jedna nota i koniec a tu jest DRUGA! i spojna! i z ... pointa...:)

    SvaraRadera
  2. dual!! pisz często, świetnie się Ciebie czyta, jak się ociepli to może wbijemy się bezczelnie do Ciebie na tą wypasiona chatę :D pozdro, noś ciepłe majtki!! uważaj na renifery, czy co oni tam trzymają. tattwa

    SvaraRadera
  3. Pełna zgoda z Tattwą. Z każdym jednym zdaniem :)
    Już dodaję do zakładek na pasku.

    SvaraRadera
  4. serdecznie wtykam Ci dreda w nos;) miłej śfecji:) łojek, który nie ogarnia opcji podpisu;>

    SvaraRadera
  5. hahhaha ale jaja- Rysiek rządzi!! ja nie myślałam żeś Ty taki literat Mateuszku! Perka nie złożona ale zdążyłam obejrzeć sobie dokładnie wszystkie plastry:)No to działaj, czekam na opowieśc o szwedkach w obcisłych gaciach. ja tam myślę, że masz przed sobą fantastyczne kilka miesięcy których zbiorowo będziemy Ci zazdrościć:) buziak. hanka

    SvaraRadera
  6. "Rzeczowy. Zabawny. Zajebisty. Musicie czytać." The New York Times

    SvaraRadera
  7. Eeeee Alora! Perfavore! Dulek w Zamrozonej Szwecji! Może ja też powinnam takiego bloga założyć dla konkurencji? No ale u mnie to bardziej by były opowieści tramwojowo-metrowo-kupowe czyli wietnam+china+maroko+bangladesz+jak to jest chodzić z dzieciakami co chwila na wymienę do łazienki albo na to pierwsze, albo na to drugie i jak smakują najlepsze lody na świecie:)
    Pozdrawiam serdecznie z gorącego Rzymu!

    SvaraRadera
  8. "-Pan jest Polakiem?!
    -What?
    -Ymmm...:(((
    -No jestem, jestem:)
    -TY *****!

    Dual, pięknie piszesz.
    100lat yo!

    SvaraRadera
  9. Kuźwa, położyłeś tę zwrotę leszczu!
    Jarałem się jak dziecko, a Ty musiałeś zepsuć wszystko.
    To mógł być Twój najlepszy wers Ty Szwedzie!
    Andrzejek to jeszcze krzywo zlepił, że jest inaczej i w ogóle szitowo wyszło, chociaż on się jara.
    Nie będę już z Tobą nagrywał.
    Nienawidzę Cię!
    ;(

    SvaraRadera
  10. Wiesz, kiedyś z Andrzejkiem zrobiliśmy trzy razy ten sam dowcip. Dawaliśmy naszym wokalistkom spieprzony mix, z przesterowanymi wokalami albo przesuniętymi ścieżkami. Zawsze to łykały.
    A ty łykasz czy wypluwasz?
    ;]

    SvaraRadera
  11. No fajnie że żyjesz. Warunki masz świetne. Odzyskałem cajon w dobrym stanie i mogę tylko współczuć Szwedom na myśl w jakim stanie oni odzyskają mieszkanie po roku użytkowania przez Ciebie.

    SvaraRadera
  12. Stary, skoro masz taką chawirę, to rozumiem, że zaprosisz jakoś niedługo na grila, bo ja tu nadal roboty nie znalazłem, ostatni semestr do dyplomu, więc luz bajera a pogoda za oknem taka, że gdybym nie miał w pakiecie SKY kanału Romantica, to z nudów podciął bym sobie żyły.

    SvaraRadera