söndag 20 november 2011

Balkan Terror: księgi prawowej część druga

idziemy za ciosem

było długo i nudno, teraz może być nie lepiej.

miałem pisać o czym innym, ale jednak chwilę jeszcze zatrzymamy się w Serbii.



Balkan Terror
rozdział II: Guca


nie wiedziałem, że można tak grać na trąbce

powiedział pono Miles Davies odwiedzając Guczę. o ile wierzyć wikipedii i mediom.

pierwsze co zrobiłem gdy wysiadłem w Guczy rok temu to poszedłem spać. dopiero po południu czułem się na siłach, bo zobaczyć, gdzie się znalazłem.
straszny chaos.
w sumie to nie spodziewałem się czegoś innego, ale nazwa "festiwal" jest myląca. o wiele lepsiej nazwać to sabor - czyli sobór - czyli zjazd. zjazd trębaczy. bo gdzie się nie obejrzysz i nie usłyszysz - tam orkiestry.

udało mi się rozbić na dziko namiot z napotkanymi przypadkiem warszawiakami, w tym roku podobnie olaliśmy płatny nocleg i rozbiliśmy się niepytani ani nieproszeni (takie rzeczy tylko w Serbii) gdzieś na płatnym polu namiotowym.



przez co codziennie miałem stracha, że zaraz ta babka co tak latała i zbierała kase zapuka w szkielet namiotu i co najmniej nas wywali. jednego dnia obudziły mnie huki wystrzałów armatnich. "no to stało się. Serbia napierdala się z resztą świata o Kosowo". otwarłem pałatkę, wyjrzałem - i wzgórza wokół Guczy nie płonęły. tylko ktoś gdzieś strzelał na wiwat.

ale ale! schodzę z tematu, a głównie chciałem tu napisać o muzyce! bo przecież po to się do Guczy jedzie - z miłości do niepowtarzalnych i unikalnych w skali globu bałkańskich trąbeczek. umpa umpa trąbią sobie dęciaki w twojej głowie przez wszystkie stopy zbliżające cię do trębackiej mekki. Gucza powala hałasem - jeśli dobrze staniesz to zaatakować cię może kwadrokakofonia przetrębiających się wzajemnie cygańskich orkiestr.



cyganie. wybaczcie, ale jestem kryptofaszystą - nie ufam (to mało powiedziane) tym ciemnoskórym oszukańcom (to delikatnie powiedziane) żebr... zbierającym pieniądze jakby im się za coś należało. i choćby nie wiem jak ładnie grali, to jednak cyganie nawet w Guczy potrafią podkurwiać.
- jakeśmy tu przyjechali to myślałem, że to jest taki wielki fajny festiwal, wiesz, Bregovic i tak dalej, a to jest po prostu festiwal wydawania pieniędzy - powiedział mi zesłym rokiem blond warszawiak. to prawda, cyganie okropnie naciągają, a robią to w iście przeuroczy sposób.
siedzisz sobie spokojnie na chodniku, sączysz jabola i rakię a tu podchodzi grupka "murzynów" i zaczyna ci dogrywać kałasznikowa czy też gaz gaz, specjalnie dla ciebie, specjalnie dla was. no nie da się siedzieć na tym chodniku, wszyscy dookoła zaczynają głupieć. orkiestra przedłuża i przedłuża, aż w końcu kończy - i oto każda trąbka, każdy saxhorn i każda tuba pohyla się i czeka na ojro i dinary. no i spróbuj się teraz wykręcić! słuchałeś, tańczyłeś, piłeś, bawiłeś - zapłać!

przesadzam może, bo wiadomo, że jak się nie jest z warszawy to cię nikt do płacenia nie zmusi. więc po drugiej mej Guczy z pełną świadomością mogę stwierdzić i zapewnić - da się dojechać z Polszy, zabawić tydzień i wrócić do ojczyzny za najwyżej 10 zł, i owe 10 zł wydane zostaną na klopa. bo cygany nawet tojki przerobiły na złotomleczne krowy i trzepią (cyganią!) ostrą gotówkę z naturalnych potrzeb fizjologicznych. kobietom współczuję podwójnie.

wróćmy jeszcze do muzyki, bo znowu zbaczam. jeśli muzyka bałkańska kojarzy Wam się z Bregovicem - to dobrze Wam się kojarzy. jeśli spoździewacie się w Guczy Bregovica - to dobrze się spoździewacie. jeśli znacie Bregovica tylko ze współpracy z Kayah(ą?) - to wystarczy. serio. nawet, jeśli znacie tylko "prawy do lewego" - to też styknie. bo nawet prawego do lewego zmyślne cygany Wam zagrają.



no i tu kwestia bałkańskości muzyki. bo uświadomiło mi to dwóch czarnogórców w zeszłym roku - te trąbeczki bregovicowe to jest cyganeria na całego. takie tru bałkany to:
a) muzyka ludowa - charakterystyczne słowiańskie zaśpiewy z rytmem powyłamywanym jak nogi u stołu
b) popowe melodie po skali tureckiej i z takimże rytmem z kropeczką - tyle, że ze słowiańskim tekstem
c) mix obydwu powyższych - tzw. turbofolk
i przez jakiś czas byłem purystą gatunkowym, oznajmiającym wszem i wobec niczym herald bałkańskości, że te trąbeczki to są wstrętne wąsate brudasy co całują ustniki i plują do mosiężnych instrumentów, uzurpując sobie patent do bałkańskości.

ale przeszło mi. bo tak naprawdę bałkany to również (jeśli nie przede wszystkiem):


d) cygańskie trąbki znane na całym świecie ze swego uderzającego w czerep poziomu energetycznego.

2 kommentarer:

  1. pierwsza.

    na festiwale jeżdżo, hipstery jebane.
    i nie dość, że jeżdżo, to jeszcze kutwy krakowskie so i rasisty, panie, świat się kończy.

    puścić takiego za granicę to nic tylko wstyd ojczyźnie naszej umiłowanej przynosi.

    buziaczki. XOXO.

    SvaraRadera
  2. jejeje! more!

    no co jak co, cisnąć to Ty umiesz Dualku (że się tak powtórzę)

    haha a Cygany to wiadomo jakie są!
    NIEREFORMOWALNE!!

    reszta jest milczeniem. bo mnie Tacia jeszcze ze znajomych na fejsie wywali :* hehe

    a wcale żeśmy 10zł nie wydali, z 20! czy ile, nie pamiętam..? ale jako skryba pewnie kiedyś się do tego jeszcze dokopię

    SvaraRadera